Po przyjeździe do Polańćzyka nad jez. Solińskim od razu znaleźliśmy wolny domek. Wieczorem poszliśmy na zaporę i zjedliśmy kolację. Standardowo wybrałam pierogi ruskie, a na deser pyszny smażony oscypek z żurawiną i grzane wino ;) W niedzielę wstałam przed 6 i razem z tatem poszliśmy nad jezioro na wschód słońca i tam też pierwszy raz w życiu widziałam bobra ;) Później pojechaliśmy do Ustrzyk Górnych gdzie zaczęliśmy wędrówkę na Połoninę Caryńską. Jeszcze nigdy serducho nie biło mi tak jak wtedy ;)
Chwilami było naprawdę ciężko, ale obierając sobie cel, trzeba być wytrwałym, bo kiedy się zawrócisz, traci sens. Tak chyba myślałam tylko ja i wujek ;)
Poniżej zamieszczam zdjęcia ze wspomnianego wschodu słońca i ze spacerku po górach ;)